W tamtym czasie chodziło bardziej o podkreślenie do czego prowadzi utrudnianie ludziom rozstania się, gdy związek się wypalił. Teraz, gdy i w Polsce obserwuję błyskawiczny wręcz rozrost grupy "modliszek" czyli istot o kobiecej fizjonomii ale zdecydowanie samczej, agresywnej mentalności, film także trafia w sedno. Kiedyś, niejako z natury, kobieta była tą słabą i zdominowaną przez mężczyznę istotą uzależnioną od niego i urabiającą sobie ręce po łokcie przy wychowywaniu gromadki dzieci. Teraz mężczyzna spełnia prawie identyczną rolę zarabiając ciężko na utrzymanie rodziny i spełniając w domu funkcję złotej rączki, tragarza, kierowcy - jak dawniej. Niepracująca kobieta zaś wciska sobie w domu guziczki elektroniki wyręczającej ją w wielu domowych sprawach, albo przesiaduje godzinami przy dziecku na placu zabaw, zamiast pozwolić mu na samodzielność, jak to zawsze bywało. Po zakupy podjedzie sobie efektownym autkiem spłacanym z pracy męża. No, jeszcze w przerwach postoi sobie na balkonie paląc papierosy albo paplając o głupotach przez telefon. Zjawisko to jest masowe - wystarczy się rozejrzeć.