Nie myślałem, że wypowiem kiedyś tak absurdalne zdanie - ale ta baśń nie ma sensu!
Podchodziłem bez uprzedzeń i opinii, i przez pierwsze pół godziny mi się nawet podobał (fajnie
przedstawiony był na początku świat), ale brak pomysłów na rozwinięcie fabuły i koncepcji
Wanny, pogrążyło cały film. Jednowarstwowi, nieciekawi bohaterzy, bez głębi i historii (rozumiem -
ojciec pijak - ale wydaje mi się, że nawet Pan Józek spod budki z piwem po 15 minutach
rozmowy byłby ciekawszym bohaterem, a też pijakiem). Ich losy przestały mnie interesować już
na początku filmu - bo i nie było czym zainteresować. Masa niewykorzystanych pomysłów (prócz
wanny choćby zainteresowanie dziewczynki rytmem serca żyjących stworzeń, które, miałem
nadzieję, będzie w fajny sposób pociągnięte), a wszystko przykryte sentymentalną papką o
dorastaniu w ciężkich warunkach i tanim, rozczulającym chwytem - dzieckiem.
UWAGA, tu zaczyna się SPOILER
Żeby nie być gołosłownym, pokażę dwie sytuacje totalnie pozbawione sensu i logiki, które
wepchnięte zostały na siłę, posuwając akcję do przodu w kompletnie nienaturalny sposób.
1. Po co ta mała razem z innymi dziewczynkami pobiegła w głęboką wodę z kółkiem
ratunkowym? Jest jakieś inne wytłumaczenie niż to, że scenarzyści MUSIELI jakoś zetknąć
Hushpuppy z matką, więc pomyśleli: "ok, zbliża się koniec filmu, a spotkania jak nie było tak nie
ma... hmmm... to może niech wbiegną do wody, znajdzie ich łódź, i wysadzi w miejscu gdzie się
z rodzicielką odnajdą! nie ma sensu? e tam, to baśń, nie musi mieć!"
2. Jakim cudem ludzie, którzy wcześniej byli siłą wrzuceni do ośrodka dla ewakuowanych i
przetrzymywani tam, wybiegają nagle i nikt zupełnie ich na parkingu nie zatrzymuje? WTF? WTF
once again? Ludziom wraz z biegunami zaczęły się topić umysły? Gdyby takie było założenie, to
bym to zrozumiał, ale na razie jest to dla mnie nie do pojęcia…
Bardzo lubię baśniowe i nierealne fabuły, ale bardzo nie lubię jak scenarzyści i reżyser kpią sobie
z widza i jego inteligencji. Dlatego mówię nie dla naciąganych historii, fabularnych widzi-mi-się i
debilnych rozwiązań. Niech się uczą od np. Kusturicy jak się robi dobre, inteligentne filmy z
baśniowymi motywami. Bo nawet w kompletnie odrealnionym Spirited Away wszystko miało ręce i
nogi - w Beasts of the Southern Wild NIE.
Bo to jest taki pseudo-intelektualny bełkot dla pseudo-inteligentnych (bez urazy!) W tym filmie są wszystkie "modne i na topie" elementy: globalne ocieplenie, szlachetność prostych i biednych ludzi, ekologiczny protest przeciwko cywilizacji technokratów itp itd, a wszystko zmiksowane, pięknie podane, a jednak bez smaku, bez wyrazu i bez sensu. Cel filmu- ma być intelektualnie, ale nie za bardzo, ma być rewolucyjnie, ale tak tylko trochę, żeby nikogo nie urazić.
Brak logiki, pomysłu, oryginalności. Aktorstwo leży i kwiczy. Ten film to pusta wydmuszka, okraszona naprawdę dobrą muzyką (to jedyny plus tego filmu) 4/10