Widzę, że będę jedynym użytkownikiem tej strony, który potocznie nie zjedzie tego filmu. Moim zdaniem, nie można się było tutaj spodziewać niewiadomo jakiej akcji czy kina wgniatającego w fotel. Kino amatorskie cechuje jedynie głębia obrazu. Zdjęcia, muzyka czy nawet samo aktorstwo nie jest tutaj ważne. Mnie historia przytoczona przez twórcę "Pasadeny" urzekła. Była prosta, życiowa i po prostu ciekawa. Lubię bardzo oglądać produkcje zrobione za tzw. grosze, a ten na taki wygląda. Nie zobaczymy tutaj znanych aktorów, choć Mike White zagrał postać Bucka w sposób równie przekonujący co garstka aktorów z Hollywoodu. Jego partner na planie Chris Weitz był lekko mówiąc kiepski. Po filmie chyba sam to zauważył i postanowił być reżyserem, oby jego twórczość obfitowała w produkcje ciekawsze niż postać Chucka. Do worka atutów dodałbym jeszcze muzykę i zdjęcia. Całość ogląda się przyjemnie, ponieważ reżyser nie zrobił byle jakiej papki o przyjaźni, stworzył film który nie nudzi i zapada w pamięć. Do tej pory rozmyślam o co dokładnie chodziło w niektórych wątkach...7/10